Kolęda: “Wśród nocnej ciszy”
AKT I
Anioł otwiera księgę i czyta
ANIOŁ:
W owym czasie przyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się zapisać, każdy do swego miasta. Udał się tez Józef z Galilei do Judei, do miasta Dawidowego zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się zapisać z poślubioną sobie Maryją, będącą w stanie odmiennym. Kiedy tam przybyli, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, dlatego że miejsca dla nich nie było w gospodzie.
Anioł składa ręce, a spoza kurtyny słychać śpiew kolędy: „W żłobie leży, któż pobieży”.
WSZYSCY:
Jezusowi Chrystusowi, dziś nam narodzonemu.
Pastuszkowie, przybywajcie,
Jemu wdzięcznie przygrywajcie,
Jako Partii naszemu.
Anioł ukrywa się za kurtyną, a z głębi sali lub z boku wychodzą Pasterze wtaczając się do śpiewu.
My zaś sami z piosneczkami za wami pośpieszymy,
A, tak tego Maleńkiego niech wszyscy zobaczymy:
Jako ubogo narodzony, płacze w stajni położony,
Więc Go dziś pocieszymy.
Po chwili zza kurtyny śpiew chóru anielskiego:
Gdy się Chrystus rodzi i na świat przychodzi,
Ciemna noc w jasności promienistej brodzi;
Aniołowie się radują, pod niebiosy wyśpiewują:
Gloria, gloria, gloria in excelsis Deo!
Maciek – wsparty na kiju – czuwa, Stach siedzi z pochyloną głową, śpi.
MACIEK (rozgląda się zaniepokojony):
Nie wiem, co się dzieje,
Jasne gwiazdy świecą, o pólnocku dnieje.
Przeciera oczy patrząc w prawą stronę za kulisy-. Przesłania oczy ręką zdziwiony i przerażony.
Ojej! Słońce świeci.
Jakieś wojsko z nieba leci.
Nadsłuchuje, słychać śpiew anielskiego chóru:
Gloria in excelsis Deo.
MACIEK:
Zdaje mi się, że śpiewają.
Stoi zagapiony i zasłuchany, ogarnia go lęk. Woła:
Stachu!
STACH (straszliwie zaspany):
A cego? Co złego?
MACIEK:
Nie złeć to, tylko wdzięcne glosy W ogniu są niebiosy!
STACH (obojętnie):
To uciekaj.
MACIEK (podchodzi do śpiącego i zaczyna nim potrząsać):
Stachu, a zbudźże się!
MACIEK (potrząsa Stachem i podnosi opadającą jego glowę):
Stachu, co się z tobą dzieje!
Obudź się wrescie, patrz, niebo goreje!
STACH (zrywa się, ale nieprzytomny kręci się w kółko i bredzi):
Daj mi sukmanę,
To wskok wstanę,
O, niescęśliwa godzina,
O, niescęśliwa godzina!
MACIEK:
Oprzytomnij wrescie i nie bredź wiele,
Będzies miał nie smutek, lec wesele.
STACH (przytomnieje):
A kędyś ta tuna, co mi o niej mówis? .
MACIEK:
La Boga, cyś ślepy, cy jesce nie widzis?
Przetrzyj jeno ocy, spojrzyj w prawą stronę,
Nad samym Betlejem widać wielką łonę.
STACH (przeciera oczy, patrzy; jakby naraz oślepiony osłania wzrok rękawem lub połą sukmany):
Oj, prawdać, już widzę, ale to nie żarty,
Tyś mi prawdę mówił, ja byłem uparty.
MACIEK (po chwili i bezradnie):
Coż więc ucyniwa?
STACH:
Ja myślę, najlepiej drugich pobudziwa.
MACIEK I STACH (wołając):
Bartek, Symek, Walek, Wojtek, Tomek, Kuba!
Gwałtu! Wstańcie chyzo, bo nad nami zguba!
Jak porznięci śpicie i nic nie słysycie!
Za kulisami słychać jakiś rumor. Głos zza kulis:
GŁOS 1:
A cegóz wrzescyta, cóż się złego stało?
GŁOS 2:
Cy to nasą trzodę niescęście spotkało?
Pasterze poprawiane swoje odzienie wychodzą zza kulis.
Pasterze kierują się w stronę kulis, ale staja jak wryci, bo przed nimi ukazuje się Anioł.
ANIOŁ (mówi łagodnym głosem):
Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam wielką radość, która będzie radością całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, czyli Mesjasz – Pan. A to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę owinięte w pieluszki i złożone w żłobie.
Anioł wchodzi na podwyższenie, a za nim ustawia się chór anielski i zaczyna śpiewać.
CHÓR ANIOŁÓW:
Gdy się Chrystus rodzi i na świat przychodzi,
Ciemna noc w jasności promienistej brodzi,
Aniołowie się radują, pod niebiosy wyśpiewują,
Gloria, gloria, gloria in excelsis Deo!
Odchodzą za kulisy. Pasterze wstają, są jeszcze oczarowani i zapatrzeni.
MACIEK:
Otóż mili bracia, samiście słyseli,
Co święci janieli teraz powiedzieli.
PASTERZE (ustawiają się i przechodzą za kulisy śpiewając):
Pójdźmy wszyscy do stajenki,
Do Jezusa i Panienki!
Powitajmy Maleńkiego
I Maryję, Matkę Jego!
Powracają z przeciwnej strony kulis lub – gdy jest to możliwe – chodzą wokół sceny kontynuując kolędę i włączając widownię do śpiewu. Na końcu kuśtyka Kuba.
Witaj, Jezu ukochany,
Od patryarchów czekany,
Od proroków ogłoszony,
Od narodów upragniony,
Witaj, Dzieciąteczko w żłobie.
Wyznajemy Boga w Tobie,
Coś się narodził tej nocy,
Byś nas wyrwał z czarta mocy
AKT II
Przed kurtynę wchodzi Anioł z dzwoneczkiem i księgą. Dzwoni i zaczyna czytać.
ANIOŁ:
Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto przybyli do Jerozolimy Mędrcy ze Wschodu i pytali: „Gdzie jest nowonarodzony król żydowski? Bo ujrzeliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy złożyć Mu pokłon”. Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima.
Klawa się i powoli wychodzi za kutynę. Po chwili przy dźwięku fanfar odstania się kurtyna i ukazuje się sala trwoga króla Heroda. Herod siedzi na tronie. Po obu jego stronach stoją dwaj Halabardnicy w tekturowych zbrojach z przyłbicami i tarczami. Za tronem jest ukryty Diabeł. Herod w koronie i purpurze.
HEROD (rozparty na tronie wygłasza tyradę):
Oto jestem świata król
Tysiąc rzek, tysiąc pól
W moim kraju naokoło.
Ludzi dwieście milionów
Co dnia schyla czoło.
Dwieście milionów pokłonów
Uniżenie mi składa.
Kiedy idę, lud pada.
A kto śmiało się zbliża,
Moc go moja poniża.
Na narodów podbicie
Potrzebne mi ich życie.
Od wschodu do zachodu
Uciskam sto narodów,
A kto śmiele poczyna
Głowę zaraz kat ścina.
Drżą przede mną monarchowie
Oraz wielcy wodzowie.
A gdy nad ludy wszystkimi
Będę Jak Bóg niezwyciężony,
Ody narody padną do ziemi
Składając mi pokłony,
I zostanie wolna już droga,
Wtedy chwycę się Boga!
Zobaczymy, kto silniejszy,
Czy On, czy ja, król najpotężniejszy!
DIABEŁ (wychyla się zza tronu):
Dobrze, bracie cesarzu, dobrze, krwawy mocarzu,
Połączmy się razem, walczyć z Bogiem żelazem!
HEROD (po chwili wstaje i zaczyna przechadzać się wzdłuż sceny ciągnąc przerwaną tyradę):
Otom ja sam, król Herod okrągłego świata.
Ze złotem i faworem kwitną moje lata.
Afryka, Azyja i podziemne kraje.
Wszystko to w mojej mocy królewskiej zostaje.
Mnie hołduje na klęczkach różni Azjatowie,
Mieszkańcy Europy, Mongoł, Murzynowie!
Zmęczony siada na tronie; i ociera pot z czoła. Halabardnicy rytmicznie potrząsają jego tronem.
HEROD:
Ale nie wiem, co się dzieje,
Że się tron pode mną chwieje?
Wstaje i ogląda zaniepokojony siedzenie krzesła. Siada i mówi:
Czemu jestem niespokojny,
Chociaż nie ma głodu, wojny?
Klaszcze w dłonie. Zjawia sie Hetman salutuje do tekturowego czaka.
HETMAN (recytuje automatycznie wyuczoną formułkę):
Stoję, stoję, najjaśniejszy panie.
Na twoje rozkazanie
Całe wojsko stanie.
HEROD:
Powiedz mi zaraz, co się w kraju dzieje,
Bo tron się dzisiaj pode mną coś chwieje.
HETMAN:
Królu Herodzie, kupy ludu wrogie wolności żądają,
Pracować nie chcą, czynszu nie oddają.
Okrzyki wznoszą przeciw Herodowi,
A nawet złorzeczą Rzymu cesarzowi.
HEROD:
Skąd się im w głowach bzdury takie jeżą?
Przecież króla Heroda z Rzymem nie zwyciężą.
HETMAN:
Pono bunty wchodzą gdzieś z obcego kraju,
A twoi poddani posłuch temu dają.
HEROD (władczo rozkazuje):
Kupy buntowników rozpędzać pałami,
A opornych w ciemnicy zakuć kajdanami!
HETMAN:
Najjaśniejszy Herodzie i mój Panie.
Jak rozkazałeś, tak ci się wnet stanie!
Zasalutowawszy odwraca się i odchodzi.
HEROD (wielce strapiony śpiewa lub mówi):
Oj, biada, biada mnie Herodowi,
Utrapionemu wielce królowi.
Żem ja takiemu czasowi złemu
Popadł kłopotowi.
W czasie Śpiewu Heroda zza kulis dochodzi jakaś niezrozumiała wrzawa, wrogie głosy tłumu. Herod wyraźnie zaniepokojony słucha. Halabardnicy z trwogą odsuwają się i usiłują ukryć się poza tronem. Po chwili żołdacy wpędzają na scenę grupkę przerażonych pasterzy. Za nimi wchodzi zziajany Hetman.
HETMAN:
Oto buntowników gromada
O nowo narodzonym królu opowiada!
HEROD (histerycznie):
Pościnać, pościnać harde im głowy,
Bo ja tu jestem król, a nie jakiś nowy!
Halabardnicy z pochylonymi halabardami zbliżają się w stroną zbitych w zwartą gromadkę pasterzy.
POSŁANIEC:
Najjaśniejszy monarcho-o-o-o!
Halabardnicy powracają, Posłaniec klepie z zadyszką nie zwracając na sens i na znaki przestankowe.
Pod twoimi wroty
Stanął ufiec Trzech Królów altenbaśny – złoty!
Każdy z nich ma koronę jakoby złocistą.
Każdy kroczy z dworaków przystojną asystą,
Są tam także wielbłądy i ucieszne simie,
Monstra oraz Roszące nieznane; nam imię.
Pierwszy z ziemi urjańskiej, drugi z Arabiji,
Trzeci król z czarnej pono przybył Etiopni,
Gęby ich tak cudaczne Jakoby maszkary
Mięsopustowe przywdzieli nie wiem zali czary
To są albo wesołków miejskich krotochwile…
HEROD (wpada w ten sam ton):
Jakżekolwiek by było, podejmę ich mile.
Poufnie do Halabardnika stojącego obok tronu:
Dziś, gdy memu imperium grozi rokosz dziki,
Trzeba mi też zażywać inszej polityki.
Do Posłańca:
Idź, sługo…
Posłaniec nie czekając na dalsze rozkazy pędzi tam, skąd przybył. Herod woła za nim.
HEROD:
… I przyprowadź ich tutaj dostojnie!
Może mi wieści niosą o jakowej wojnie!
Wchodzą Trzej Królowie ubrani w barwne, egzotyczne kapy i korony.
KASPER (oddając pokłon Herodowi, mówi):
Witaj, królu Herodzie, mój sąsiedzie możny,
Jestem król Orientu, Kacper, władca zbożny.
Herod podnosi jabłko, Halabardnicy prezentują halabardy.
MELCHIOR:
We mnie widzisz Melchiora, króla arabskiego
I gwiazdarza w swej wiedzy nader uczonego.
Herod podnosi jabłko, Halabardnicy prezentują broń.
BALTAZAR (mówi pociesznym dyszkantem):
Jestem król Murzynów, czarne me oblicze
I znam jak moi bracia, kunszta tajemnice.
HEROD (przybrawszy poważną minę):
Witam władców Wschodu i arabskich włości,
A królewskiej Murzynów też rad jestem mości.
Mówcie, co was przywiodło do mojego państwa?
Czyli trzeba mi bronić…
KACPER (mówi podniośle, uroczyście):
Będzie już rok bez mała, jak na szczycie wieży,
Śledząc komet obiegi po niebieskiej ścieży,
Wpatrzony w ów świetlisty cherubinów tronus,
Ujrzałem, jako ku mnie Angelus Polonus
Spuszcza się uroczyście z wyżyny nachmurnej
I w te słowa rzekł do mnie
„Jest w cichym Betlejem –
Miasteczko niezbyt podłe, tam
Emanuel, przez Pismo od wieków głoszony.
W lichej szopie, będzie narodzony.
Jest ci to Król nad króle, jest to Pan nad pany.
On z nędzy wyswobodzi nieszczęsne ziemiany,
Z pierwotnego grzechu świat wszystek wybawi.
W czasie wypowiadania proroctwa Anioła wszyscy klęczą. Po tych słowach wstają.
Co rzekłszy Anioł Pański znikł
Jam zaś pielgrzymkę przysiągł odbyć święcie
Po onego miasteczka, do biedoty owej,
HEROD (podchodzi ze złością):
Co mówicie, królu Kacprze, czylim dobrze słyszał?
Któż się tu, prócz Heroda, będzie królem pisał?
Melchiorze, Baltazarze, a skądże to wiecie,
Iże król ma hyc zrodzon w tutejszym powiecie?
MELCHIOR:
Mnie takoż był się we śnie ów Anioł pokazał
I do szopy w Betlejem pątnować rozkazał.
HEROD (szyderczo):
l gdzież to, jeśli łaska, jest ów król zrodzony?
Powiedzcież, abym i ja oddał mu pokłony?
BALTAZAR:
O królu Herodzie, my sami nie wiemy,
Jeno za promieniem gwiazdy wędrujemy
Dzisiaj gwiazda nie świeciła,
Więc nam drogę zagubiła.
HEROD (wyraźnie zaniepokojony, po chwili klaszcze w dłonie, zjawia się Posłaniec):
Sprowadźcie arcykapłanów
Lub uczonych ludu,
By nam powiedzieli,
Kędy szukać cudu!
Posłaniec wychodzi, za chwilę wprowadza Arcykapłana, który niesie zwój lub wielką księgę pod pachą.
HEROD:
Arcykapłanie, który z Biblia zwykłeś chodzić,
Mów, gdzie i kiedy Mesjasz ma się zrodzić?!
ARCYKAPŁAN (rozwija zwój lub otwiera księgę, mówi):
W Betlejem w Judei,
bo tak jest napisane u proroka:
Czyta:
I ty Betlejem, ziemio Judy,
nie jesteś zgoła najlichsze pośród głównych miast Judy,
Albowiem z ciebie wyjdzie władca,
Który będzie rządził ludem moim, Izraelem.
HEROD (Do monarchów łagodnie, poufnie):
Udajcie się tam i wypytajcie starannie o Dzieciątko.
A gdy je znajdziecie, donieście mi,
Abym i ja mógł pójść i złożyć mu pokłon.
BALTAZAR:
Idący z powrotem
Powiemy ci o tem.
Trzej Królowie wychodzą, za nimi Arcykapłan. Po chwili Herod wstaje z tronu, biegają po scenie trzyma się oburącz za głowę.
HEROD:
Ha, niestety, co za trwoga
Duszę moją wskroś przeszywa.
Nie wiem, gdzie mam szukać wroga.
Spogląda za kulisy.
Ale hetman mój przybywa…
HETMAN:
Stawam przed tobą, miłościwy panie,
Składam ci hołd mój i uszanowanie,
A choć cię widzę w okrutnej boleści,
Niosę tobie takowe wieści,
Które przerażą twą duszę
l sam na nie zadrżeć muszę…
HEROD (mówi w tym tonie co Hetman):
Co takiego, mów mi śmiało,
Choćby się niebo zaćmiło.
HETMAN:
W całym państwie twoim słynie
Wieść o narodzonej dziecinie.
Nie wiedzieć z jakiej rodziny,
Przewyższa królewskie syny,
Ma być król nad wszystkie ludy.
HEROD (lekceważąco):
Słyszałem od królów, co tu u mnie byli,
Że jakąś na niebie gwiazdę zobaczyli,
Ale któż by tam słuchał bajania takiego
I pokłony składał dla dziecka małego.
HETMAN (z przejęciem):
Królu! W Betlejem mieście jest On zrodzony
I w szopie na sianeczku wonnym położony.
Zza tronu Heroda wychyla się Diabeł i z radością zaciera ręce.
HEROD (po chwili):
Sługo mój wiemy i hetmanie prawy,
Idź żywo, zbierz zewsząd żołnierski orszaki.
Diabeł wychyla się zza tronu i podpowiada.
DIABEŁ:
Wytnijcie wszystkie dzieci.
HEROD:
Wytnijcie wszystkie dzieci i niechaj mam znaki.
DIABEŁ:
Nikomu nie przepuszczajcie.
HEROD:
Nikomu nie przepuszczajcie!
Po chwili:
I memu synowi pardonu nie dajcie!
Diabeł wyraźnie uradowany zaciera ręce.
HETMAN (salutuje wyprężony):
Idę dopełnić, panie, co kazałeś.
Za kilka godzin spać będziesz bezpiecznie,
A gdy lak wielki rozkaz wydałeś
Pamięć o nim przetrwa wiecznie!
Herod zasiada na tronie, zakrywa rękawami twarz. Zjawia się Anioł. Halabardnicy ukrywają się za tronem.
ANIOŁ:
O Herodzie, okrutniku,
Cóż za przyczyna,
Że Maryi Syna
Nie uznajesz?
Nań nastajesz?
Wielka twa wina.
Anioł odchodzi.
AKT III
Przed kurtynę wychodzi Anioł. Jak zwykle dzwoni swoim dzwoneczkiem. Wkrótce z obydwu stron przybywają za nim Pasterze.
ANIOŁ
Śliczna Panienka Jezusa porodziła,
W stajni powiwszy, siankiem Go przykryła.
Kolęda: „Gdy śliczna Panna”
Wchodzą pasterze.
Kolęda: „Do szopy, hej pasterze”
Wstają, ustawiają się z boku, by innym zostawić miejsce. Po ustawieniu się Pasterzy jeden z nich wychodzi przed żłóbek i śpiewa.
PASTERZ II (może być ubrany w strój góralski):
Oj Maluśki, Maluśki, Maluśki, jako rękawiczka,
Albo tez jakoby, jakoby, jakoby, kawałecek smycka.
Cy nie lepiej by Tobie, by Tobie siedzieć było w niebie.
Wsak Twój Tatuś kochany, kochany, nie wyganiał Ciebie.
Tam wciurnasa wygoda, wygoda, a tu bieda wsędzie.
Ta Ci teraz dokuca, dokuca, ta i potem będzie.
Tam Ty miałeś pościółkę, pościółkę i miękkie piernatki,
Tu na to Twej nie stanie, nie stanie ubozuchnej Matki.
Tam kukiełki jadałeś, jadałeś, z carnuską i z miodem,
Tu się tylko zasilać, zasilać musis samum głodem.
Tam pijałeś ceć jakie, ceć jakie słodkie małmazyje.
Tu się Twoja gębusia, gębusia łez gorzkich napije.
Tam Ci zawsze słuzyły, słuzyły prześliczne Janioły,
A tu lezys Sam jeden, Sam jeden,jako palec goły.
Hej, co się więc takiego, takiego Tobie Panie stało,
Ześ na ten kiepski świat, kiepski świat przychodzić zachciało?
Oj, gdybych ja jako Ty, jako Ty tam królował sobie,
Nie chciałbym ja przenigdy, przenigdy e tym spoczywać złobie.
Chociazbym za pańszcyznę, pańszcyznę i chociazby pono
Talar jeden idrugi, i drugi na rękę kładziono.
PASTERZ:
W tej kolędzie, kto dziś będzie, każdy się ucieszy,
A kto co ma podarować, niechaj prędko śpieszy
Dać dary z tej miary dla Pana małego,
By nabył po śmierci zbawienia wiecznego.
Kuba podchodzi do żłóbka i klękając składa dar.
Kuba stary przyniósł dary masła na talerzu,
Sobek składa dar:
Sobek parę goląbeczków takich jeszcze w pierzu.
Tomek składa dar. Pozostali za nim:
Wziął Tomek gomołek i jajeczko gęsie,
A Bartek nie miał co dać, dobre chęci niesie.
Kolęda:
Mędrcy świata, monarchowie,
Gdzie śpiesznie dązycie?
Powiedzcież nam, Trzej Królowie,
Trzej królowie wchodzą włączając się do śpiewu:
Chcemy widzieć Dziecię.
Ono w żłobie nie ma tronu
I berła nie dzierży…
A proroctwo Jego zgonu
Już się w świecie szerzy.
Trzej Królowie ustawiają się przed żłobkiem i z pokorą w głosie mówią.
KACPER:
Bądź pozdrowion, Królu nowy,
Synu Boży, Jezu miły,
Racz na nas dzisia łaskaw być,
A poganami się nie brzydzić.
MELCHIOR:
Oto masz mirrę i złoto,
Kadzidło też, prosimy za to:
Raczy się z nami rozmawiać,
A swe rączki dać całować.
BALTAZAR:
Bowiem znamy Twoje panstwo,
Choć widzimy też ubóstwo,
Iżeś Ty jest Bóg prawdziwy,
Z Panny czystej narodzony.
TRZEJ KRÓLOWIE (razem):
Maryjo, Matuchno Jego,
Tyś Panna wieku wszelkiego,
Podajże nam Syna Twego,
Jezusa najmilszego.
Skłąnia się nisko udeżając czołem o podłogę,podnosi się i odchodzi na bok. Wchodzą trzej królowie z Polski. Są to Mieszko I, Władysław Jagiełło, Jan Sobieski.
RAZEM (mówią):
Za mędrcami idziemy,
Dary też niesiemy,
My z polskiej krainy
Wierne Twoje syny.
MIESZKO:
Jam Mieszko, książę Polan,
Gnę się do Twych kolan,
Przywiodłem swój lud pogański
Do wiary chrzścijańskiej.
JAGIEŁŁO:
Ja Litwę ochrzciłem,
Z Koroną złączyłem,
A potęgę i dumę Krzyżaków
Upokorzyłem u stóp Twoich i Polaków.
SOBIESKI:
Po Wiedeń przybyłem
Bronić chrześcijaństwa
I tam zobaczyłem,
Jak mocą polskiego oręża
Bóg Turków zwycięża.
Kolęda: „Jezus malusieńki”
Kolęda: „Lulajże Jezuniu”
PASTERZ:
Za kolędę dziękujemy.
Zdrowia, szcześcia wam życzymy,
Abyście nam długo żyli,
Z Narodzenia Pana się cieszyli,
O naszych jasełkach rozpowiadali,
Coście tu dziś oglądali.
Jako Panna Święta
Dziatki małe w dom przyjmujcie,
Życiem nowym się radujcie.
A tym co w niedoli lub cierpią niedostatki
Nieście jako ci pasterze szczere z serca datki.
Bądźcie Państwo weseli,
Jako w niebie Anieli.
Na ten nowy Rok!
WSZYSCY (kłaniając się nisko):
Na ten nowy Rok!
GIPHY App Key not set. Please check settings