w ,

A spis Bartek, Symek, Wojtek

Tekst Kolędy: A spis Bartek, Symek, Wojtek

Banek. A spis Bartek, Symek, Wojtek, Maciek, Walek, Tomek, Kuba, Stachu?
Ozwij-ze się przecie ktury z was, bo umrę od wielkiego strachu.
Ono cuś takiego, jak słońce jasnego, Świeci na niebie.

Wojtek. Obezyś spał, cego wrzescys, cy cię pono niefortuna łupi,
– Spis a gadas, marzy ci się lada Judas, a ty bajes głupi:
– Zeć się cuś zjawiło, znać ci się przyśniło, żeś widział słońce.

Banek. Oj nie spięć ja muj Wojtalu, ani tez lada cego prawię,
– Juz to chwila jak nie przez sen światłość widzę, lec na scernym jawie:
– Słusę i śpiewanie i prześlicne granie, hań za gurecką.

Wojtek. Nie pleć plotka, nie budź drugich, tak ci się to cusi przywidziało,
– Ktuzby śpiewał? sowy krzycą, wilkuw się tez znać dość nazbiegało:
– I tak się im ocy przy pochmurnej nocy, błysną jak świecki.

Banek. Nie sowyć to, ani wilcy, znam ja wilkuw, znam dobrze i sowy,
– Pojrzyj jeno muj Wojtalu, jakieś summy, tylko podnieś głowy,
– A przypatrz się łonie ktura w onej stronie, okryła niebo.

Wojtek. Gdziez ta łuna? Banek. Oo widzis jak się niebo łyska bez przestanku.
– Wojtek. Prawdęć muwis, widzę ale cuz to z tego będzie miły Banku?
– Pudźmy ztąd bo trwoga, pobudźmy dla Boga i drugich bratkuw.

Banek z Wojtkiem. Gwałtu! gwałtu! niebo gore, cy się pono świat zajął bratkowie,
– Przebug wstańce a cem prędzej uciekajcie, bo idzie o zdrowie:
– Jeśli nie wstaniecie, wsyscy poginiecie, prec do jednego.

Walek, Maciek. Cuz to, cuz to, gore kędyś, prawciez cy się co gdzie złego stało?
– Wojtek. Patrzcie jeno, kto z was widział, zeby niebo tak kiedy gorzało:
– Przeto uciekajwa, bracia postradajwa, juz i tych owiec.

Walek. Stujcie bracia, gdzie chcecie iść? a bydełko jako zostawiemy?
– Dyć pociekajcie, az wprzud co to są za dziwy, dobrze zrozumiemy:
– Oto się nasego Bartosa starego spytajmy, co to.

Miły Bartos, ty najlepiej mozes wiedzieć jako cłowiek stary,
– Wiem ześ mądry, boś ty zmłodu słycham chodził z tablicą do fary:
– Więc jako rozumny, powiedz nam muj sumy, co to takiego?

Bartos. Dobrze, wnet wam powiem tylko pocekajcie, az cłek pomiarkuje – Co to:
pudźmy jeno blizej owdzie gdzie się cęsto połyskuje..
– Juz wiem co to znacy, tak jest nie inacej, jako wam powiem.

Słyseliście jako w Raju Jewa wdawsy się w rozmowy z węzem,
– Z jego rady, przestąpiła zakaz Boski z Jadamem swym męzem:
– Jabłko zjadłsy sama, ogryzkiem Jadama pocęstowała.

Za co Pan Bug węza przeklął, wygnał z Raju Jadama i z żoną
– Jego Jewą, lec się jako Pan i Stwurca łaskawy na oną
– Ich nędzą zmiłował, bo im deklarował Syna swojego

Posłać na świat, ktury zeby owym grzechem, całe ludzkie plemię
– Zarazone mugł uzdrowić, w zywot matki miał zstąpić na ziemię,
– Potem się narodzić i nas wyswobodzić z mocy satańskiej.

Otuz się to ten syn Bozy, a Messyjas zdawna obiecany
– Ojcom nasym, zjawił teraz, będąc na świat od Ojca posłany:
– Przyjął na się ciało, aby się dość stało, za grzech Jadama.

Narodził się, jako z głosu Janielskiego zrozumieć mozecie:
– Otzem wam juz wytłumacył, co to znacy, ceguz więcej chcecie?
– Jeśli nie wierzycie, to tu zobacycie, wnet co nowego.

Stach. Juzei tobie miły Bartos, jako mądremu, wy wsyscy wierzymy,
– Ale jesce jednej rzecy wyrozumieć dobrze nie mozemy:
– Cego ci Janieli, co się hań zlecieli, po nas ządają?

Bartos. Wsak słysycue dla cego się ci Janieli radują na niebie,
– Ze Messyjas przysędł na świar, więc nam w tejze wesołości siebie
– Kazą naśladować, do sopy wędrować, przywitać Pana.

Symek. Toć słusna, zeby i my to Paniątko święte przywitali,
– Ale kędyz jego sukać, i kogo się w ciemnej nocy oń będziem pytali:
– My drogi nie wiemy, jesce gdzie zbłądzimy, do srogiej kaźni.

Bartos. Przecie z ciebie Symku prostak, kiedy jesce nie rozumies tego,
– Co Janieli dość wyraznie powiadają, ze narodzonego
– Pana, ktury z nieba przysedł, sukać trzeba w Betleem Judzkim.

Tamze idźmy jak na pewne, wprzudy jednak nizeli pujdziemy,
– Gospodarzuw ze zostaną przy bydełku, sobie uprosiemy:
– A ci z parobkami, takze z kundysami, będą strzez trzody.

Tomek. Juzci to iść jak iść mniejsa, ale z cem iść to stuka co damy
– Tak wielkiemu Panu, kiedy dla niego nie mamy:
– Chyba jak charłacy, ze mu z nasej pracy co darujemy.

Bartos’. Nie takić to Pan jak nasi, azeby miał cego potrzebować,
– Ma on wsystko, bo jest Bogiem, co das tem się będzie kontentować:
– Bo on na ochotę i chęć, nie na złote patrzy podarki.

Więc o to się, ze to z wielkim Panem sprawa, najmniej nie turbujmy,
– Lec kazdy das co mas w domu, a podarki cemprędzej gotujmy:
– Cy mało cy wiele, zabrawsy w kobiele ponieśmy Panu.

Ja najpierw co mnie stać, co mogę mieć u siebie, ciecielątko
– Zaniosę mu. A ty Kuba, co das? Kuba’. Oto dam mu pstre koźlątko.
– Banek. Toć ja na ofiarę kapłonów mu parę tłustych zaniosę.
Griger. A ja skopa najlepsego temu Panu nie będę załował,
— Wojtek. Tyś Pan, ja jako ubogi jagniątko mu będę ofiarował.
— Walek. Ja gęsi kilkoro, Janek. A ja mu seścioro dam kurcąt młodych.

Bartos. Maciek mu tez da jędyków zparę. Tomek kackę i kacora,
— Symek z Antkiem na klusecki mąki dadzą mu choć po puł wora:
— Stach mu tatarcanej, a Sobek jaglanej kasy przyniesie.

W tez drudzy dajcie co się kturemu z was będzie podobało,
— Przyjmie ten Pan wszystko, ktury tak za wiele, jako i za mało
— Zapłaci stokrotnie, tylko mu ochotnie dajcie co macie.

Parobcy tez jeśli będą chcieli przejść się do Betleem z nami,
— Tedy trzeba zeby i ci nie chodzili z pruźnemi rękami:
— Lec kazdy dla tego Panica małego, przyniusł co ze sobą.

Parobcy. Dobrze mili gospodarze prosimy was, niech z wami idziemy
— Przywitać to Paniątecko, juz mu się na dary zdobędziemy:
— My co nic nie mamy, dzieciątku zagramy, na cem kto umie.

Jadamek. Mam ja w domu summe jabłka, mam i gruski, to mu na opłace
— Grusek kopę, drugą jabłek tez zaniosę, a ty mu w kobiałce
— Jaj świezych z pułkopy, weź z sobą do sopy, na poleweckę.

Pawełek. A ja na tę puleweckę, daruję mu garcek polewany.
— Jędrek. To ja łyskę, Franek. A ja miskę, Kuba.
Ja zaś wezmę mu słodkiej śmietany:
— Ty mleka dzbanusek, a ty weź garnusek masła młodego.

Pieś. Ja mu będę ofiarować miodu scerej patoki faseckę,
— Idko. Ja mędrzykuw zkilkanaście, Krystek. A ja mu dam z koprem gomułeckę:
— Misiek. A ja naostatek, wabiuw kilka klatek, daruję Panu.

Bartos. Tu toście już podarunki nalezycie wsyscy rozrządzili,
— Teraz trzeba zebyście je jak najprędzej, bracia poznosili:
— Idźcicz, za pas nogi zatknąwsy, niech drogi cas nam nie ginie.

Pasterze z Parobkami. Juześmy się wsyscy ześli, idźmyz teraz przywitajmy Pana.
— Bartos. A słuchajcie, jak tam przyjdziem upadnijcie zaraz na kolana,
— A potem wasemi cołami grzesnemi, bijcie przed Panem.

Sylwek. Ucynimy tak jak muwis miły Bartos, tylko cię prosimy,
— Chciejze ty być oratorem od nas wsystkich, bo my nie umiemy
— Jakoby go witać, ty umies boś cytać, ucył się w skole.

Bartos. Mniejsa o to tylko idzmy, nie bawmy się, tędy bracia droga:
— Walek. Tam to pono Bartos idziem, gdzie się błyscy jasność ona sroga.
— Bartos. Tam bracia idziewa, w krutce tam staniewa, z Boską pomocą.

Otześmy tu, terzaz nuze kazdy dobądź podarunku swego,
— Z swej kobiałki. Matus. A kędys Pan? wsak nie widać domosiwa zadnego.
— Bartos. Oto w tej stajence. Maciek. Cuz zaś tam Panience, ma być spocnienie?

Bartos. Tamci pewnie, wnijdźcie jeno, a ze tak jest na ocy ujrzycie:
— Cuz skłamałem? cym powiedział prawdę, jakze? co na to muwicie?
— Klęknijcie porządnie, przed świętem dzieciątkiem, a muwcie za mną:

Zawitajze, powitajze, dzieciątko wielki krulewicu;
— Nieba, ziemi, wsech rzeczy najprawdziwsy nas wsystkich dziedzicu:
— My twoi poddani, na nędze skazani, za grzech Jadama.

Ciebie Pana mościwego i dziedzica nasego witamy,
— Tobie pokłon nas poddański, jako panu oddając, rzucamy
— się pod twe nuzecki, w święte pielusecki, twe uwinione.
Dziękujemyć po tysiąckroć, za tak wielkie dobrodziejstwo twoje,
— Ześ ty sobie będąc Panem, Bogiem, Stwurcą, na wsechmocność swoję
— Nic nie respektował, ale się darował, nam mizerakom.

Porzuciłeś ślicne niebo, tak pięknemi osnute gwiazdami;
— Opuściłeś i Janiołuw, a tu między temi bydlętami,
— Racys lezyć w złobie, mogąc wseklą sobie zrobić wygodę.

Robak biedny ma swuj kącik, mają swoje łozyska zwierzęta;
— Ryby w wodzie lochy, gniazda w krzakach mają wygodne ptasęta:
— A ty Pan stworzenia wsystkiego, skłonienia słusnego nie mas.

Nie mugłeś se to przynajmniej ciepłej jakiej obrać izdebecki;
— Nie tę sopę, gdzie na sianku leząc, musis drżeć bez pościełecki:
— A tu zewsąd wieje, biedkę cię zagrzeje, ten osioł z wołem.

Ale ześ sam tak chciał, tak się świętej twojej podobało woli,
— Cierpieć nędzę, byleś tylko wyzwoliwsy nas ludzi z niewoli
— Carta przeklętego, w niebie nas na jego osadził miejscu.

Bądźze Panie za tę łaskę od wystkiego pochwalon stworzenia,
— Ze przez ciebie z Bogiem Ojcem pojednani, nasego zbawienia
— Pewni być mozemy, jeśli zyć będziemy tak jak nalezy.

Jakze ci to odwdzięcemy, jako ci za to Panie oddamy?
— Ty wies lepiej, ze zawdzięcyc byś na miazgę zbił nas nie zdołamy:
— Więc na jakie stanie nas podarki Panie, takieć dajemy.

Przyjmijze je wdzięcnie od nas, wsak wies ześmy ubodzy pasutsy,
— Na cośmy się mogli zdobyć, toć dajemy, chętnie z serca, z dusy:
— Wybac naostatek, patrząc nie na datek, lec chęć dających.

Pudźciez tez i wy parobcy, a na wasej muzyce zagrajcie,
— A kturzy z was podarunki jakie macie, to je tez oddajcie:
— Kładźcie je ostuznie, a wy tez naboznie grajcie dzieciątku.

Nie ciśnijcie się jak bydło pod sam cepuch ze swojemy basami,
— Ty zaś Jaros z Kasperkiem z drugiej strony stańcie ze skrzypkami:
— A ty Sobku chudy, podle niech graj w dudy, a zgadzajcie się.

To juz nam nic nie zostaje, tylko jesce zebysmy śliniuchne
— To dzieciątko pozegnali, niz pujdziemy i jego matuchnę,
— I staruska tego, a potem do swego sedł kazdy domu.

Więc klęknowsy muwcie za mną: zegnamy was święte państwo,
— My pastusi z parobkami, wierne wasych miłości poddaństwo;
Juz od was idziemy, bo tez spiesemy do nasej trzody.

Wprzud jednak niz ztąd pujdziemy, prosimy was a najbardziej ciebie,
— Utajony w małym ciałku wielki Boze, aby nam na chlebie
— Nigdy nie schodziło, wsystko się darzyło, po nasej myśli.

Lec to fraska, o cuś więcej prosimy cię nas Boze jedyny,
— Ucyńze to dla staruska tego i twej matuchny przycyny:
— Jak światu pomrzemy, niech z tobą zyjemy na wieki w niebie.

Juzze idźmy, a kto się nas w drodze pytać będzie, zkąd idziemy,
— To co się stało w Betleem, o tym Panu kazdemu powiemy:
— Ze się Bug narodził, by nas wyswobodził od wsego złego.

Co myślisz?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

GIPHY App Key not set. Please check settings

Anjeli w niebie śpiewają

A to co ziemianie